Wiek: 44 Dołączył: 26 Cze 2018 Posty: 34 Skąd: KOL
Wysłany: Pon Paź 08, 2018 18:11 Jazda z plecaczkiem
Jak wiadomo devi wygodna, pakowna stworzona do jazdy we dwoje... Ciekawi mnie wasza opinia, doświadczenia, czy lubicie jazdę we dwoje, jak wasza druga połówka podchodzi do moto i jazdy w tandemie, czy stosujecie inne zasady jazdy np wolniej, czy pasażer ma obawy, boi się jazdy a jeśli tak czy coś z tym robicie czy w ogóle można coś z tym zrobić ???
Chciałem się też podzielić z wami problemem który spotkał mnie i moją jazdę we dwoje Zdecydowałem się na ten konkretny model w dużej mierze biorąc pod uwagę jazdę we dwoje. Oczywiście każdy ma swoje założenia w związku i ludzie podchodzą w różny sposób do spędzania czasu wspólnie. Dla mnie motocykl w dużej mierze ma być wspólnym spędzeniem weekendu a nie odskocznią od małżeństwa i bycia razem, czy wyjazdu jak najdalej od domu, czy też szukania adrenaliny w jeździe na krawędzi. Jak wiadomo jazda na moto niesie za sobą spore ryzyko, sporo sytuacji, które nie zależą od nas, tylko od innych uczestników drogi, a ochrona na dwóch kółkach jest po prostu marna. Ja sporo jeździłem wcześniej przez lata więc wiem z czym to się je. Oboje z żoną mamy dużą świadomość zadowolenia z własnego życia, którym tak pokierowaliśmy że po prostu jesteśmy w nim szczęśliwi pod wieloma względami i aspektami. Składając wszystko do kupy moja żona boi się jeździć, w dużej mierze z obawy przed utratą tego w jakim punkcie życia dziś jesteśmy. Największym problemem jest odczucie lęku, przed zachowaniami innych uczestników drogi, którzy swoim błędnymi decyzjami za kółkiem, doprowadzą do zderzenia, mimo mojej poprawnej jazdy. Czuje mega dyskomfort podczas pokonywania ciasnych zakrętów mimo że czasem mam wrażenie że moto ze względu na zbyt mała prędkość zaraz się przewali, słowem wolniej się już nie da.
Niestety kilka tygodni temu małżonka była świadkiem tragicznego w skutkach wypadku z udziałem motocyklisty. Mimo prób pomocy i reanimacji jaka została podjęta wraz z innymi świadkami zdarzenia, zanim dotarły służby, kierujący motocyklem zmarł. Klasyczny lewoskręt bez popatrzenia w lusterko przez kierowce auta.
To już całkowicie pogrążyło sytuację. Pytam bo może wasze doświadczenie pomoże, czy wasze połówki miały też taki problem, dalej mają czy to doprowadziło do całkowitego zaprzestania jazdy, czy z czasem to się zmienia ?!
Masz jakis znajomych, ktorzy tez jezdza w parach? Mogliby do Ciebie przyjechac i porozmawiac o tym jak im sie jezdzi w duecie. Zawsze inaczej wyglada rozmowa gdy tlumaczysz cos Ty, a inaczej jak tlumaczy temat ktos inny, ze swojej perspektywy. W tym wypadku najlepiej kobieta.
Wiek: 44 Dołączył: 26 Cze 2018 Posty: 34 Skąd: KOL
Wysłany: Pon Paź 08, 2018 19:50
Mam, natomiast generalnie znajomi zapie... na moto, mnie samemu to nie odpowiada i ciężko mi się z nimi jeździ, co dopiero we dwoje. Mam spory dystans do swoich umiejętności i pokorę do motocykla. Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, może bardziej tłumienia w sobie myśli że jest duża możliwość zrobienia sobie kuku, przecież każdy z nas jest tego świadom. W domu jest mniejsza szansa na pozbawienie się życia niż podczas wspinaczki na K2, ale życie trzeba przeżyć coś czując a nie siedząc w domu. Czy wasze plecaczki wsiadają nie myśląc o konsekwencjach czy bardziej świadomie ?
Pomógł: 8 razy Dołączył: 05 Lip 2017 Posty: 470 Skąd: Polska
Wysłany: Pon Paź 08, 2018 20:09
Nie zmusisz. Mam to samo...
Próbowałem na różne sposoby. Raz się dała przewieść jeszcze na Burgmanie 400 i powiedziała nigdy więcej. Boi się, własnie tak jak piszesz – nie o to, że ja walnę w kogoś, tylko że ktoś walnie we mnie. I nie przekonasz, że nie walnie, bo niby w jaki sposób? Nie możesz ręczyć za wszystkich debili za kółkiem i niedzielnych kierowców.
Z tych samych powodów nie chce wsiąść na skuter, woli stać w korkach w samochodzie lub autobusie. Jej wola. z tych samych przyczyn zabrania córkom jeździć ze mną. Córki są złe. Pogodziła się z tym, że zostanie wdową, na szczęście dzieci odchowane, duże, jakoś sobie poradzi. I tyle w temacie. Jedyne co przez te trzy lata osiągnąłem to to, że nie tylko nie zabrania mi jeździć, ale widząc ekonomiczne aspekty motocyklizmy wysyła mnie 90 km od Warszawy na działkę, zebym kwiatki podlał, bo przecież jechaqć samochodem byłoby za drogo, podobnie przewieźć coś na cito po Warszawie to też ja, chyba że chodzi o szafę z IKEI.
I luz. Mnie akurat nie przeszkadza. Wsiadam, włączam audiobook jaki chcę i jadę, nie przejmując się, czy żona lubi Sapkowskiego lub Ciszewskiego czy nie.
Wiek: 44 Dołączył: 26 Cze 2018 Posty: 34 Skąd: KOL
Wysłany: Pon Paź 08, 2018 21:12
Tez nie chodzi o zmuszanie czy o zabranianie. Ona mi nie zabrania, ja ją nie zmuszam bardziej mnie zastanawia czy jest szansa na wypracowanie kompromisu.
Choć czasem jak widzę gwiazdy siedzące na oponie ściga i tylko stringi przy 200km/h wystają to się zastanawiam czy One nie mają nerwów czy mózgu...
Pomógł: 14 razy Wiek: 61 Dołączył: 24 Mar 2018 Posty: 1723 Skąd: WPR Mazowsze
Wysłany: Pon Paź 08, 2018 21:45
Emhyrion napisał/a:
Nie zmusisz. Mam to samo...
Próbowałem na różne sposoby. Raz się dała przewieść jeszcze na Burgmanie 400 i powiedziała nigdy więcej. Boi się, własnie tak jak piszesz – nie o to, że ja walnę w kogoś, tylko że ktoś walnie we mnie. I nie przekonasz, że nie walnie, bo niby w jaki sposób? Nie możesz ręczyć za wszystkich debili za kółkiem i niedzielnych kierowców.
Z tych samych powodów nie chce wsiąść na skuter, woli stać w korkach w samochodzie lub autobusie. Jej wola. z tych samych przyczyn zabrania córkom jeździć ze mną. Córki są złe. Pogodziła się z tym, że zostanie wdową, na szczęście dzieci odchowane, duże, jakoś sobie poradzi. I tyle w temacie. Jedyne co przez te trzy lata osiągnąłem to to, że nie tylko nie zabrania mi jeździć, ale widząc ekonomiczne aspekty motocyklizmy wysyła mnie 90 km od Warszawy na działkę, żebym kwiatki podlał, bo przecież jechać samochodem byłoby za drogo, podobnie przewieźć coś na cito po Warszawie to też ja, chyba że chodzi o szafę z IKEI.
I luz. Mnie akurat nie przeszkadza. Wsiadam, włączam audiobook jaki chcę i jadę, nie przejmując się, czy żona lubi Sapkowskiego lub Ciszewskiego czy nie.
Ale napisałeś (brawo) pozmieniam tylko małe szczegóły i żywcem moja sytuacja z "plecaczkiem".
_________________ Pozdrawiam Sławek Ciok
„poznaj swój kraj, ojczyźnie służ” - Mazowsze jest piękne, otwórz oczy. Karawanierzy Mazowieccy - sekcja moto
Wśród moich kilku znajomych motocyklistów, tylko dwie kobiety chcą z nimi jeździć.
Pierwsza nie ma żadnych oporów. Jeżdżą na Yamaha Diversion.
Druga pojedzie, ale pod warunkiem, że wskazówka prędkościomierza nie przekroczy wartości 100 km/h. (Yamaha FJR)
Pozostali jeżdżą sami. Ich partnerki po prostu z natury nie trawią motocykli i tyle.
Kobiety nie zmienisz. Możesz jej tłumaczyć, że równie dobrze potrąci ją samochód lub tramwaj kiedy będzie szła chodnikiem.
To, czy będzie jeździć, musi wyjść od niej samej.
Musi sama się do tego przekonać. Takie już są. Czasami wystarczy jakiś impuls. Ale to tylko one same wiedzą jaki i kiedy nadejdzie
Podobnie może być w druga stronę. Kolega bardzo często jeździł z żoną, do czasu jak na własne oczy była świadkiem wypadku motocyklisty. Tłumaczenie, że gość zapierdalał szlifierką i nie zapanował nad nią widząc przeszkodę, nie pomogło. Teraz jeździ sam.
Moja żona nie może ze mną jeździc, woli jeździć sama. Zawsze jak wsiada na plecaka to mówi, że dziwnie się czuje na motocyklu bez kierownicy który sam jeździ I chwała istocie najwyższej za to, bo jazda z plecakiem mnie męczy masakrycznie
Pomógł: 3 razy Dołączył: 29 Mar 2011 Posty: 790 Skąd: Szczecin
Wysłany: Wto Paź 09, 2018 09:44
Zasadniczo, to nie ma się co kobitkom dziwić, że nie lubią tej naszej rozrywki/miłości/powołania (niepotrzebne skreślić). Argumenty:
Większość kobiet nie ma frajdy motoryzacyjnej, a jeszcze mniej (znacząco) ma radość z "motórowania". Środki transportu indywidualnego traktują stricte utylitarnie: przemieścić się z p. A do B.
Przygniatająca większość z tych co za "plecaka" robią, czynią to ze względu na chłopa swego powszedniego; skoro jemu daje to taką radość i jeszcze można być razem... Cóż, nie takie rzeczy w życiu poświęcają, lubo stosują "handel wymienny"
Jazda na motocyklu, jako pasażer jest nudna i niekomfortowa, na dłuższą metę. I jak najbardziej umyślnie piszę "na motocyklu", nie zaś "motocyklem". Czy mieliście okazję tak "podróżować"? Polecam ten eksperyment uskutecznić na osobie własnej, a wtenczas wiele się rozjaśni. Uprzedzając pytania, ja taką okazję przymusowo miałem. Wniosek: 0 przyjemności.
Jechałem z kompanionem wypróbowanym na różnych trasach i okolicznościach, jeździ b. dobrze, pewnie, przewidywalnie. Jak każden na swym kuniu zasuwa. Z siedzenia pasażera wszystko było źle: ja wziąłbym ten łuk łagodniej, tu byłbym szybciej hamował, po co ten kretyn na czołówkę się pcha, ale przez rondo koleżko to jednak ja lepiej daję radę, etc. etc. etc. I to wieczne obijanie się, to o kufer centralny, to plecy tego matoła, co ten bolid prowadzi (niby wiesz, że trza czujnym być, lecz gdy tylko się lekko poluźnisz, szofer albo daje po gazie, albo wręcz przeciwnie ). Tyle w komforcie. Po jakichś 30 km zacząłem się do tego nudzić na tym "bocianim gnieździe". Najszły mnie też myśli rozumiejące zachowanie mojej lepszej połowy (gdy incydentalnie ze mną pojedzie): po ok. trzech kwadransach tłucze mnie po plecach i ramionach Na pytanie dlaczego, odpowiedź była/jest tak prosta, jak rozbrajająca: bo się nudzę
Wnioski (moje): nie zmuszać, przekonywać, a jeżeli nie chce, łazić na spacery (czy co tam koleżanka małżonka preferuje) dla "być wspólnie", a tę dziedzinę -nomen omen- męską dla siebie zagospodarować Także tego...
_________________ Nie jedź szybciej niż twój Anioł Stróż potrafi latać...
Wiek: 44 Dołączył: 26 Cze 2018 Posty: 34 Skąd: KOL
Wysłany: Wto Paź 09, 2018 11:15
Toma311 napisał/a:
... Także tego...
No tak, trafne uwagi i chyba niestety prawdziwe Porostu nie jestem stereotypowym Januszem który żonę ma przy wypłacie a cały miesiąc to zdala od "starej" a już motocykl to nie ruszać bo moje.
Plany są ogromne na zwiedzanie Polskie i Europy a na razie ciężko było przeżyć drogę do Zakopca i z powrotem... A gdzie 12RT za rok czy dwa Ehhh
Pomógł: 15 razy Wiek: 56 Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 1781 Skąd: Tarnów
Wysłany: Wto Paź 09, 2018 12:07
Bardzo lubię moją żonę i motocykl także ale nie lubię się cieszyć nimi jednocześnie
_________________ Oświadczam, że moje opinie są nieprzemyślane i subiektywne. Ponadto w każdej chwili mogę je diametralnie zmienić lub się ich wyprzeć.........
była NTV 650 "93, BMW F650 ST "99, Yamaha FZ6 "04, jest znów NTV 650 "93
Skorpionwr Pomógł: 7 razy Wiek: 64 Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 1928 Skąd: Przasnysz
Wysłany: Wto Paź 09, 2018 14:51
Moja żona od kilku lat jeździ ze mną prawie wszędzie. Powiem tak chciałbym aby codziennie była taka układna i posłuszna jak na motocyklu, no wręcz wymarzony plecak. Jak już jedzie to nie narzeka i nie marudzi. A robiliśmy przeloty i powyżej 800km bywało, że i w ulewie.
Ja pomimo, że motocykl z plecakiem jest dużo cięższy bo w naszym przypadku to sporo powyżej pól tony lubię z nią jeździć. Pomimo, że sam nie szaleję to z żoną jadę jeszcze wolniej. Oboje mamy świadomość, że możemy liczyć tylko na siebie.
Prawdą jest, że motocykliści którzy jeżdżą bardzo ostrożnie i zachowawczo bardzo rzadko biorą udział w kolizji lub wypadku.
Jeżeli ktoś ma obawy to tylko spokojne i długie tłumaczenie może coś zdziałać. wszystko inne ma tylko odwrotny skutek. Wcale się niema co dziwić. Widząc wypadek śmiertelny ilu z Was ma to przed oczami przez wiele dni, podejrzewam, że większość.
Kobiety pod tym względem są bardziej wrażliwe od nas, pamiętajmy o tym.
_________________ ST 1300 2011
ST 1300 2006
Devcia 2002
Moja żona od kilku lat jeździ ze mną prawie wszędzie. Powiem tak chciałbym aby codziennie była taka układna i posłuszna jak na motocyklu, no wręcz wymarzony plecak. Jak już jedzie to nie narzeka i nie marudzi. A robiliśmy przeloty i powyżej 800km bywało, że i w ulewie.
Ja pomimo, że motocykl z plecakiem jest dużo cięższy bo w naszym przypadku to sporo powyżej pól tony lubię z nią jeździć. Pomimo, że sam nie szaleję to z żoną jadę jeszcze wolniej. Oboje mamy świadomość, że możemy liczyć tylko na siebie. ...
U mnie jest to samo. Co prawda moja jeździ też sama na swoim kucyku, ale w dalsze trasy zawsze sadowi się na plecaka. Jedzie, ogląda sobie krajobrazy, czasami zagada przez interkom. Powiem więcej - złości się, jeżeli gdzieś jadę bez niej. Ja natomiast jadę z nią spokojniej - masa "zestawu" każe zachować rozsądek. Jedyny jej minus - czasami, jak się nakręci ładną, szybką drogą, to wcześniej chce się złożyć w zakręt niż ja, wtedy ją opier..czam.
Wiek: 44 Dołączył: 26 Cze 2018 Posty: 34 Skąd: KOL
Wysłany: Wto Paź 09, 2018 16:38
Ten rodzaj motocykla, czy decyzja o zakupie tego typu motocykla, skłania do jazdy spokojnej i zachowawczej. Zwłaszcza że jak pisałem wyżej mam spory dystans do swoich umiejętności. Jak ktoś szuka latania to kupi szlifierkę. Mimo ze jeżdżę zachowawczo, zwłaszcza z żoną, ze względu na zaistniałą sytuację, ale też tak tak jak piszecie zestaw trochę waży, do tego jesteśmy wysocy ja 190cm plecaczek 180cm wiec środek ciężkości rozkłada sie trochę inaczej, moto ma jeszcze większe predyspozycje do przepadania i trzeba na to uważać.
Nie raz mamy sytuacje że auto wymusza pierwszeństwo zwłaszcza z wyjazdów z parkingów itp. Oczywiście nie są to sytuacje zagrażające bezpieczeństwu i po zachowaniu kierownika auta też przewidywalne dla mnie, ale to nie zmienia faktu że ludzie niestety w większości starsi czy kobiety wymuszają. Nie wiem z czego to się bierze, może z braku wyobraźni, może z traktowania moto jak wolnego roweru, ale czuje że moją żonę to paraliżuje mimo że wystarczy że przyhamuje, zredukuje czy ominę bez problemu, ale to nie duży SUV którym jeździmy na co dzień i który daje nieporównywalne bezpieczeństwo.
Nie wszystko da się przewidzieć. Kilka tygodnie temu, jedziemy, remont drogi, auta stoją w kilku km korku, stoją do zera nie jadą. Pas przeciwny pusty bo takie super światła zrobili na wahadle. Kto z was stoi w takim przypadku, nikt ? Moto oczywiście lewym pasem omijają całą kawalkadę, już nie wspomnę że linia przerywana na całej długości, oczywiście jedni wolniej drudzy szybciej. Ja należący do tej pierwszej grupy spokojnie na II biegu, a tu Pani jednak wpadła na pomysł że nie będzie stać w korku i wali zawrotkę wprost pod moje koło i nasze prawe nogi. Nie wiem do dziś jak udało mi się uniknąć zderzenia, inni zatrzymali się za mną pytając o zdrowy rozsądek kierowniczki ale ona niewzruszona udała że przecież nic się nie stało. A ja do końca powrotu do domu słyszałem w intrekomie szlochanie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Możesz załączać pliki na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum