Wiek: 41 Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 216 Skąd: Trzcianka
Wysłany: Sro Sie 12, 2009 13:30 Morderca jest kim innym niż to opisują media
Jestem lekarzem, chirurgiem, pracuję w oddziale ratunkowym jednego z największych warszawskich szpitali klinicznych. Stołeczne szpitale rotacyjnie dyżurują w zakresie ostrych dyżurów urazowych. W jeden dzień tygodnia przez 24 godziny trafiają do nas ofiary wypadków komunikacyjnych z całego obszaru Warszawy i najbliższych okolic podwarszawskich, a nawet z dalszych odległości, jeśli pacjent jest w bardzo ciężkim stanie i wymaga specjalistycznego kompleksowego zaopatrzenia. Na tej podstawie czuję się upoważniony do wyrażenia własnych wniosków co do sytuacji na drogach.
Po pierwsze: media, policja i politycy kształtują całkowicie nieprawdziwy obraz tego co się na polskich drogach dzieje. Gwoli ścisłości: wszyscy są zgodni i ja też, bo wiem to z codziennej praktyki, że na polskich drogach trwa nieustający horror. Tysiące ludzi ginie zabitych przez drogowych morderców. To się zgadza.
Natomiast protestuję przeciwko powtarzaniu i powielaniu mitów co do przyczyn tego stanu.
Co wynika z programów informacyjnych wszystkich kanałów telewizyjnych, szczególnie w długie weekendy, w dniu 1 listopada lub w wakacje?
Wszystkie media, policja i politycy kreują następujący obraz największego zagrożenia na polskich drogach:
Wg nich jest to młodzieniec lat 20-25, który będąc pod wpływem alkoholu lub amfetaminy, a najlepiej jedno i drugie, pędzi przez środek miasta 200 km na godzinę stuningowaną beemką z ciemnymi szybami, nie zatrzymuje się do kontroli policyjnej i po staranowaniu kilkunastu samochodów zatrzymuje się na latarni.
W lecie pierwszeństwo obejmuje motocyklista, szybkość wzrasta do 250 km/h, a nawet niektóre serwisy bez żenady mówią o 300 km/h.
Diagnoza, utrwalona od wielu lat i powtarzana jako oczywisty, niepodważalny dogmat jest jedna: największą przyczyną wypadków w Polsce są: szybkość, brawura, alkohol. Czasem, z rzadka, gwoli już największego obiektywizmu, ktoś jeszcze wspomni o dziurawych drogach i kiepskim stanie technicznym pojazdów.
Adekwatnie do tak zidentyfikowanych zagrożeń podejmuje się akcje: w długi weekend tysiące policjantów czai się w krzakach z suszarkami i alkomatami, słupów na fotoradary (w większości pustych) oraz znaków ograniczenia prędkości jest już więcej niż reklam hurtowni.
I wszyscy niezmiennie demonstrują zdziwienie, szok, oburzenie: "znów na drogach w weekend zginęło 80 osób".
To dlaczego zginęło? Na drogi wyległo tysiące policjantów, wszystkie stacje telewizyjne na okrągło pokazywały ich w akcji, kiedy ofiarnie wyskakują z lizakiem tuż przed pędzący samochód, a potem skruszony kierowca dmucha w balonik. Czemu mimo to ci wszyscy ludzie zginęli, a wielokrotnie więcej trafiło w ciężkim stanie do szpitala?
Z moich dwudziestoletnich obserwacji, popartych zresztą prowadzonymi przeze mnie statystykami, wynika prosta odpowiedź: oni zginęli nie tam gdzie stali policjanci, i zginęli nie z takich przyczyn, o jakich wszyscy opowiadają . I nie chodzi tu o tak banalny fakt, że policjanci stali na siedemdziesiątym kilometrze "gierkówki" a ktoś zginął na siedemdziesiątym piątym.
Chodzi o to, że w Polsce zdecydowana większość ludzi na drodze ginie w zupełnie innych okolicznościach niż wynika to z obrazu kreowanego przez media, policję i polityków.
Z moich statystyk wynika: małolat w czarnej beemce z ciemnymi szybami pod wpływem amfetaminy lub alkoholu trafia do szpitala (lub trafiają jego ofiary) raz na dwa miesiące. Motocyklista, który kogoś zabił, trafia się raz na pół roku. Natomiast, motocyklista, którego ktoś zabił lub próbował zabić, trafia do nas dwa razy w tygodniu.
A wiecie Państwo kto jest, też w moich statystykach, absolutnym numerem jeden jeśli chodzi o liczbę ofiar? Jest to pani lat 30-40, trzeźwa, w dobrym, służbowym samochodzie, przejeżdżająca pieszego na pasach. To się zdarza CODZIENNIE, i to kilka - kilkanaście razy dziennie.
W 24-godzinny ostry dyżur urazowy, w zwykły dzień tygodnia, z terenu Warszawy trafia do oddziału ratunkowego co najmniej 15 osób (cięższe przypadki, w tym niektóre skrajnie ciężkie) oraz 30 na ortopedię (lżejsze przypadki - złamania kończyn bez urazu głowy i narządów wewnętrznych) - osób przejechanych podczas próby przekroczenia jezdni na przejściu dla pieszych. I jeszcze jedna do kilku osób, które trafiają już nie do nas, ale bezpośrednio do Zakładu Medycyny Sądowej, na sekcję zwłok.
Proponuję Państwu redaktorom "Gazety Wyborczej", zwykle bardzo rzetelnie przygotowującej materiały do publikacji: sprawdźcie ogólnopolskie statystyki we własnym zakresie. Ale krytycznie, nie na zasadzie, że patrol policji wpisał w rubryce przyczyna wypadku: szybkość, brawura itp. Po każdych wyborach publikujecie bardzo dokładne statystyki kto gdzie na kogo głosował, w podziale na kategorie wiekowe, materialne, miejsce zamieszkania, wykształcenie itd. Opublikujcie, proszę, podobne statystyki w odniesieniu do wypadków komunikacyjnych.
Jeśli najwięcej ludzi zabija 20-letni młodzieniec, to zakażmy wydawania mu prawa jazdy przed 25. rokiem życia. Ale jeśli okaże się, że najwięcej ludzi zostaje zabitych przez kierowców w wieku 30-60 lat, trzeźwych, którzy nigdy w życiu nie przekroczyli 120 km/h, prawo jazdy mają od co najmniej kilku lat (a tak właśnie jest !) - to mamy problem.
Bo żadna akcja policyjna ani kampania medialna, w dotychczasowej formie, nie powstrzyma tej najgroźniejszej grupy morderców drogowych. WPROST PRZECIWNIE: wszystkie te akcje tylko ich uspokajają: "Nie jestem młodym kierowcą, mam zwykły samochód 1,3 litra, 70 koni, nie grzeję "gierkówką" 180 km/h, nie piłem, więc jadę zadowolony z siebie, prowadzę pewnie, bezpiecznie. Trzask! Lecące w powietrzu ciało uderzonego pieszego. Wtargnęła na jezdnię! Wszyscy widzieli, wtargnęła prosto pod koła, nie miałem szans!"
Myślicie Państwo, że ktoś, kto kogoś przed chwilą zabił, ma chwilę refleksji nad sobą? A może wręcz myślicie, że ktoś taki nie wygrzebie się z wyrzutów sumienia do końca życia? Zapewniam, nic z tego. Policja przywozi sprawców śmiertelnych wypadków do szpitala na pobranie krwi, więc z nimi muszę rozmawiać, choć napełniają mnie wstrętem. Zero refleksji! Zero wyrzutów sumienia! "To ta staruszka wtargnęła na pasy! Jakie czerwone, jeszcze było żółte!". Pani przywieziona przez policję zrobiła w oddziale ratunkowym awanturę mężczyźnie, którego pół godziny wcześniej przejechała wraz z prowadzoną przez niego za rączkę pięcioletnią córeczką na przejściu dla pieszych, a to oni mieli zielone światło: "Gdzie lazłeś baranie! Ja miałam zieloną strzałkę, a więc pierwszeństwo!"
Głównymi przyczynami wypadków w Polsce nie są szybkość, brawura, alkohol, dziurawe drogi, kiepskie samochody. Głównymi przyczynami są: bezmyślność, skrajna głupota, kretynizm, debilstwo, idiotyzm i durnota kierujących samochodami osobowymi.
Las fotoradarów, ani suszarki w krzaczorach tego nie poprawią. Jedyne, co może wpłynąć na zmniejszenie liczby ofiar na drogach, to zdeterminowana, konsekwentna, organiczna, prawdziwa edukacja od najmłodszych lat. I tu akcja "Gazety" spełnia rolę nie do przecenienia. Jestem wam wdzięczny, że w pierwszym artykule opisaliście nie dresiarza w beemce czy motocyklistę na tylnym kole, ale panią w mercedesie, która zabiła pieszą na przejściu.
Pomógł: 50 razy Wiek: 36 Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 5241 Skąd: Opole
Wysłany: Sro Sie 12, 2009 14:02
Stosunkowo mocny materiał... Jestem ciekaw jak sprawy potoczą się dalej...
Wydaje mi się, że ludzie nadal nie będą znali przepisów, nadal nie będą potrafili zapanować nad pojazdem w sytuacji krytycznej i nadal nic się nie zmieni...
Moim zdaniem każdy na własną rękę po zdaniu egzaminu na prawo jazdy, kiedy już uzna, że "potrafi dobrze jeździć" (bo tak myśli o sobie większość polskich kierowców), powinien wybrać się na swego rodzaju "doszkalanie", które w prawdzie kosztuje kilkaset zł... Ale być może uzmysłowi wielu z kierowców, że do tego, żeby "dobrze jeździć" sporo im (nam) brakuje...
Ja na takie szkolenie mam zamiar się wybrać a 'propos motocykla na początku przyszłego roku...
Zasadniczo się zgadzam. Jest to prawda z punktu lekarza pracującego w mieście o dużym natęzeniu ruchu. To powoduje określone konsekwencje np: duża ilość wypadków z udziałem pieszych. Poza miastem sądzę, że taka ocena może wygladać zupełnie inaczej.
Skrajny przykład ? Ano na tereniach niezabudowanych wypadków z udziałem tramwajów nie ma .
Dla mnie ostatnio szokująca była informacja, że "kratkowcy" powodują ok.75% wypadków.
Dyskusyjne jest dla mnie stwierdzenie , że nie alkohol a głupota jest przyczyną wypadków choć faktycznie, trzeba być idiotą, żeby jeżdzić po alkoholu. Ja bym to posunął jeszcze dalej. każdego kto spowodował wypadek po pijaku z ofiarami, sądził bym za nieumyślne zabójstwo.
Czego się zresztą spodziewać ? Według badań 80% narodu nie rozumie co czyta a prawie 10% jest analfabetami. Jak zatem mają zrozumieć Kodeks Drogowy ?
Pomógł: 50 razy Wiek: 36 Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 5241 Skąd: Opole
Wysłany: Sro Sie 12, 2009 14:37
I dlatego każdemu przydała by się taka właśnie "szkoła bezpiecznej jazdy" jaka jest pokazywana na TVN turbo... Podejrzewam, że nie tylko uczy, ale także daje do myślenia...
Pomógł: 2 razy Wiek: 39 Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 424 Skąd: Gniezno
Wysłany: Sro Sie 12, 2009 16:14
Ja miałem okazję odbyć kurs w tej właśnie szkole. Co prawda był to tylko kurs pierwszego stopnia czyli prawidłowe hamowanie autem z ABS w łukach, na śliskim, prawidłowa pozycja za kierownicą, umiejętne posługiwanie się kierownicą itp. Jednak takie coś przydałoby się każdemu kierowcy. Chętnie poszedłbym na coś takeigo dla motocyklistów a najlepiej jakby dawali swoje motocykle
Skorpionwr Pomógł: 7 razy Wiek: 64 Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 1928 Skąd: Przasnysz
Wysłany: Sro Sie 12, 2009 22:47
Wszyscy zgadzamy się z Kolegą częściowo lub w całości, szkoda tylko, że tego materiału nie będą czytać sprawcy wypadków i kolizji, oni przecież wiedzą wszystko "lepiej"
Pomógł: 50 razy Wiek: 36 Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 5241 Skąd: Opole
Wysłany: Sro Sie 12, 2009 23:49
Najbardziej uderzyło mnie to, jak ludzie podchodzą do tego, że zabili innego człowieka mówiąc: "sam wlazł mi prosto pod koła baran jeden" (parafrazując oczywiście)... Jeżeli tak jest w rzeczywistości, to chyba empatia jest społeczeństwu zupełnie obca :/
A doszkalanie na motocykle jest - jak najbardziej Trzeba się rozejrzeć w necie i można znaleźć różniste ciekawości na ten temat.
Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 164 Skąd: Dąbrowa Górnicza
Wysłany: Czw Sie 13, 2009 00:21
Na podstawie artykułu nie można budować statystyki. Grupa nie jest reprezentatywna. Równie dobrze można by stwierdzić czytając tylko nasze forum, że wszyscy motocykliści dosiadają Revere lub Devilki. Na SOR trafiają ofiary gdzie energia wyzwolona podczas urazu była niższa. natomiast ofiary wypadków wysoko energetycznych niestety giną na miejscu (drogi poza terenem zabudowanym) i ile jest tych ofiar SOR nie wie. Energia rośnie wraz z kwadratem prędkości. Ja jednak uważam, że prędkość przede wszystkim gubi. Artykuł dobry.
Jędrek
Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 44 Skąd: Wrocław
Wysłany: Czw Sie 13, 2009 10:26
Temat wyjatkowo ważny.Jesli chodzi o wszystko co sie tyczy ruchu drogowego u nas, to myślę, że jesteśmy krajem dzikim, nieprzewidywalnym, pełnym niebezpiecznych nonsensów. Wszystko to nie z powodu siły wyższej a z powodu głąbów, którzy tak za komuny jak i teraz decyduja o sprawach ruchu drogowego, inwestycji, remontów, organizacji czy kontroli ruchu , przepisów ruchu drogowego a nawet , co jest b ważne komentuja wypadki drogowe, robia fałszywe statystyki. Przykład: całe lata słuchamy,, jak nasi ,,stróże" czy kiedyś z milicji tzw obywatelskiej czy teraz, komentują wypadki :.. nie dostosował prędkosci do warunków drogowych". Sami z siebie robimy wariatów drogowych. Ale nikt nie pomyśli , żeby na zakręcie przy stawku , gdzie są ciagle wypadki ustawić bariery energochłonne i uratowac w ten sposób życie policjantki i policjanta , którzy odwozili swojego szefa do domu i w tym stawie wracając, sie utopili. Sprawa z Warszawy sprzed ca 2 lat.Nie wierzę,że będzie kiedyś u nas jak w Skandynawii, niech bedzie przynajmniej jak w Czechach.
yacey
Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 159 Skąd: miasto stołeczne
Wysłany: Czw Sie 13, 2009 22:55
Pan lekarz napisal, co napisal, tylko dlaczego akurat mam w to wierzyc ? Blisko 40 lat prowadze rozne pojazdy i jakos nie podzielam opinii iz to kobiety sa glownymi sprawcami nieszczesc na naszych drogach, co do reszty mozna dyskutowac, tylko co to zmieni iz sobie pogadamy.
Pomógł: 50 razy Wiek: 36 Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 5241 Skąd: Opole
Wysłany: Pią Sie 14, 2009 01:48
Ja tam sporo jeździłem stopem i muszę przyznać autorowi rację. Może i nad interpretuję jego słowa, jednak wydaje mi się, że owe "kobiety", to także niedzielni kierowcy. Jeżdżą powoli, spokojnie, bez gwałtownych ruchów - wydawało by się utopia! Gdyby nie to, że widzą jedynie to, co jest 5m przed maską w linii prostej! Żadnych kierunkowskazów, znaki nie mają znaczenia, jadą całą szerokością drogi i nie zwracają uwagi kompletnie na nic! 70km/h i zapięty drugi bieg - paranoja! Dla takich nie ma znaczenia, czy masz pierwszeństwo, czy nie, czy włączają się do ruchu, czy przed nimi jest wycięty pas asfaltu o głębokości 15cm! Atakowanie krawężników przy 40km/h to standard!
Wiek: 41 Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 216 Skąd: Trzcianka
Wysłany: Pią Sie 14, 2009 02:25
Rozmawiałem jakiś czas temu z koleżanką (obecnie 23l). Z rozmowy wynikała moja "załamka" dlaczego panna zdała za pierwszym (co prawda wykupiła dodatkowo 30 (!) godzin jeżdżenia) razem a ja za drugim? Chodzi oczywiście kat B. Co mnie przeraziło? A no to, że po tych dodatkowych 30 godzinach jeżdżenia zdała to prawko i jak gdyby nigdy nic oznajmia mi taki tekst:
"Nie wiem jakim cudem to zdałam. Do tej pory nie wiem jak można za jednym razem dusić pedały nogami, zmieniać biegi i obserwować otoczenie. Na znaki to już w ogóle nie mam czasu. Ale jakoś to będzie". Powiedziałem jej tylko tyle, że nieważne ile będzie miała stażu za kierownicą ja z nią nie wsiadam. I jak do tej pory danego sobie słowa dotrzymuję.
yacey
Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 159 Skąd: miasto stołeczne
Wysłany: Pią Sie 14, 2009 12:30
No coz, pomimo iz kobiety sa "sprawne inaczej" w dziedzinie technicznej, jednak, mimo wszystko, twierdze nadal iz to nie one sa nieszczesciem na naszych drogach. A obiektywnie musze powiedziec, ze znam kilka takich co jezdza lepiej niz nie jeden "miszcz" kierownicy, a na motocyklu czuja sie jak przyslowiowa ryba w wodzie.
Pomógł: 50 razy Wiek: 36 Dołączył: 23 Sie 2010 Posty: 5241 Skąd: Opole
Wysłany: Pią Sie 14, 2009 13:45
Jasne, że tak! Zgadzam się, że jest mnóstwo kobiet, które zlały by prawie wszystkich, jeżeli nie wszystkich z nas, w każdej dziedzinie motoryzacji i nie tylko...
Niestety ostatnie wypadki (oczywiście w głównej mierze, a nie wyłącznie) jakie miały miejsce na terenie Opolszczyzny spowodowały kobiety! W tym dwa z nich, to wymuszenie pierwszeństwa na motocykliście :/ Smutne, ale prawdziwe
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Możesz załączać pliki na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum