Emhyrion napisał/a: |
Nie zmusisz. Mam to samo...
Próbowałem na różne sposoby. Raz się dała przewieść jeszcze na Burgmanie 400 i powiedziała nigdy więcej. Boi się, własnie tak jak piszesz – nie o to, że ja walnę w kogoś, tylko że ktoś walnie we mnie. I nie przekonasz, że nie walnie, bo niby w jaki sposób? Nie możesz ręczyć za wszystkich debili za kółkiem i niedzielnych kierowców. Z tych samych powodów nie chce wsiąść na skuter, woli stać w korkach w samochodzie lub autobusie. Jej wola. z tych samych przyczyn zabrania córkom jeździć ze mną. Córki są złe. Pogodziła się z tym, że zostanie wdową, na szczęście dzieci odchowane, duże, jakoś sobie poradzi. I tyle w temacie. Jedyne co przez te trzy lata osiągnąłem to to, że nie tylko nie zabrania mi jeździć, ale widząc ekonomiczne aspekty motocyklizmy wysyła mnie 90 km od Warszawy na działkę, żebym kwiatki podlał, bo przecież jechać samochodem byłoby za drogo, podobnie przewieźć coś na cito po Warszawie to też ja, chyba że chodzi o szafę z IKEI. I luz. Mnie akurat nie przeszkadza. Wsiadam, włączam audiobook jaki chcę i jadę, nie przejmując się, czy żona lubi Sapkowskiego lub Ciszewskiego czy nie. |
Toma311 napisał/a: |
... Także tego... |
Skorpionwr napisał/a: |
Moja żona od kilku lat jeździ ze mną prawie wszędzie. Powiem tak chciałbym aby codziennie była taka układna i posłuszna jak na motocyklu, no wręcz wymarzony plecak. Jak już jedzie to nie narzeka i nie marudzi. A robiliśmy przeloty i powyżej 800km bywało, że i w ulewie.
Ja pomimo, że motocykl z plecakiem jest dużo cięższy bo w naszym przypadku to sporo powyżej pól tony lubię z nią jeździć. Pomimo, że sam nie szaleję to z żoną jadę jeszcze wolniej. Oboje mamy świadomość, że możemy liczyć tylko na siebie. ... |