Ogólne - Morderca jest kim innym niż to opisują media Batman - Sro Sie 12, 2009 13:30 : Temat postu: Morderca jest kim innym niż to opisują mediaJestem lekarzem, chirurgiem, pracuję w oddziale ratunkowym jednego z największych warszawskich szpitali klinicznych. Stołeczne szpitale rotacyjnie dyżurują w zakresie ostrych dyżurów urazowych. W jeden dzień tygodnia przez 24 godziny trafiają do nas ofiary wypadków komunikacyjnych z całego obszaru Warszawy i najbliższych okolic podwarszawskich, a nawet z dalszych odległości, jeśli pacjent jest w bardzo ciężkim stanie i wymaga specjalistycznego kompleksowego zaopatrzenia. Na tej podstawie czuję się upoważniony do wyrażenia własnych wniosków co do sytuacji na drogach.
Po pierwsze: media, policja i politycy kształtują całkowicie nieprawdziwy obraz tego co się na polskich drogach dzieje. Gwoli ścisłości: wszyscy są zgodni i ja też, bo wiem to z codziennej praktyki, że na polskich drogach trwa nieustający horror. Tysiące ludzi ginie zabitych przez drogowych morderców. To się zgadza.
Natomiast protestuję przeciwko powtarzaniu i powielaniu mitów co do przyczyn tego stanu.
Co wynika z programów informacyjnych wszystkich kanałów telewizyjnych, szczególnie w długie weekendy, w dniu 1 listopada lub w wakacje?
Wszystkie media, policja i politycy kreują następujący obraz największego zagrożenia na polskich drogach:
Wg nich jest to młodzieniec lat 20-25, który będąc pod wpływem alkoholu lub amfetaminy, a najlepiej jedno i drugie, pędzi przez środek miasta 200 km na godzinę stuningowaną beemką z ciemnymi szybami, nie zatrzymuje się do kontroli policyjnej i po staranowaniu kilkunastu samochodów zatrzymuje się na latarni.
W lecie pierwszeństwo obejmuje motocyklista, szybkość wzrasta do 250 km/h, a nawet niektóre serwisy bez żenady mówią o 300 km/h.
Diagnoza, utrwalona od wielu lat i powtarzana jako oczywisty, niepodważalny dogmat jest jedna: największą przyczyną wypadków w Polsce są: szybkość, brawura, alkohol. Czasem, z rzadka, gwoli już największego obiektywizmu, ktoś jeszcze wspomni o dziurawych drogach i kiepskim stanie technicznym pojazdów.
Adekwatnie do tak zidentyfikowanych zagrożeń podejmuje się akcje: w długi weekend tysiące policjantów czai się w krzakach z suszarkami i alkomatami, słupów na fotoradary (w większości pustych) oraz znaków ograniczenia prędkości jest już więcej niż reklam hurtowni.
I wszyscy niezmiennie demonstrują zdziwienie, szok, oburzenie: "znów na drogach w weekend zginęło 80 osób".
To dlaczego zginęło? Na drogi wyległo tysiące policjantów, wszystkie stacje telewizyjne na okrągło pokazywały ich w akcji, kiedy ofiarnie wyskakują z lizakiem tuż przed pędzący samochód, a potem skruszony kierowca dmucha w balonik. Czemu mimo to ci wszyscy ludzie zginęli, a wielokrotnie więcej trafiło w ciężkim stanie do szpitala?
Z moich dwudziestoletnich obserwacji, popartych zresztą prowadzonymi przeze mnie statystykami, wynika prosta odpowiedź: oni zginęli nie tam gdzie stali policjanci, i zginęli nie z takich przyczyn, o jakich wszyscy opowiadają . I nie chodzi tu o tak banalny fakt, że policjanci stali na siedemdziesiątym kilometrze "gierkówki" a ktoś zginął na siedemdziesiątym piątym.
Chodzi o to, że w Polsce zdecydowana większość ludzi na drodze ginie w zupełnie innych okolicznościach niż wynika to z obrazu kreowanego przez media, policję i polityków.
Z moich statystyk wynika: małolat w czarnej beemce z ciemnymi szybami pod wpływem amfetaminy lub alkoholu trafia do szpitala (lub trafiają jego ofiary) raz na dwa miesiące. Motocyklista, który kogoś zabił, trafia się raz na pół roku. Natomiast, motocyklista, którego ktoś zabił lub próbował zabić, trafia do nas dwa razy w tygodniu.
A wiecie Państwo kto jest, też w moich statystykach, absolutnym numerem jeden jeśli chodzi o liczbę ofiar? Jest to pani lat 30-40, trzeźwa, w dobrym, służbowym samochodzie, przejeżdżająca pieszego na pasach. To się zdarza CODZIENNIE, i to kilka - kilkanaście razy dziennie.
W 24-godzinny ostry dyżur urazowy, w zwykły dzień tygodnia, z terenu Warszawy trafia do oddziału ratunkowego co najmniej 15 osób (cięższe przypadki, w tym niektóre skrajnie ciężkie) oraz 30 na ortopedię (lżejsze przypadki - złamania kończyn bez urazu głowy i narządów wewnętrznych) - osób przejechanych podczas próby przekroczenia jezdni na przejściu dla pieszych. I jeszcze jedna do kilku osób, które trafiają już nie do nas, ale bezpośrednio do Zakładu Medycyny Sądowej, na sekcję zwłok.
Proponuję Państwu redaktorom "Gazety Wyborczej", zwykle bardzo rzetelnie przygotowującej materiały do publikacji: sprawdźcie ogólnopolskie statystyki we własnym zakresie. Ale krytycznie, nie na zasadzie, że patrol policji wpisał w rubryce przyczyna wypadku: szybkość, brawura itp. Po każdych wyborach publikujecie bardzo dokładne statystyki kto gdzie na kogo głosował, w podziale na kategorie wiekowe, materialne, miejsce zamieszkania, wykształcenie itd. Opublikujcie, proszę, podobne statystyki w odniesieniu do wypadków komunikacyjnych.
Jeśli najwięcej ludzi zabija 20-letni młodzieniec, to zakażmy wydawania mu prawa jazdy przed 25. rokiem życia. Ale jeśli okaże się, że najwięcej ludzi zostaje zabitych przez kierowców w wieku 30-60 lat, trzeźwych, którzy nigdy w życiu nie przekroczyli 120 km/h, prawo jazdy mają od co najmniej kilku lat (a tak właśnie jest !) - to mamy problem.
Bo żadna akcja policyjna ani kampania medialna, w dotychczasowej formie, nie powstrzyma tej najgroźniejszej grupy morderców drogowych. WPROST PRZECIWNIE: wszystkie te akcje tylko ich uspokajają: "Nie jestem młodym kierowcą, mam zwykły samochód 1,3 litra, 70 koni, nie grzeję "gierkówką" 180 km/h, nie piłem, więc jadę zadowolony z siebie, prowadzę pewnie, bezpiecznie. Trzask! Lecące w powietrzu ciało uderzonego pieszego. Wtargnęła na jezdnię! Wszyscy widzieli, wtargnęła prosto pod koła, nie miałem szans!"
Myślicie Państwo, że ktoś, kto kogoś przed chwilą zabił, ma chwilę refleksji nad sobą? A może wręcz myślicie, że ktoś taki nie wygrzebie się z wyrzutów sumienia do końca życia? Zapewniam, nic z tego. Policja przywozi sprawców śmiertelnych wypadków do szpitala na pobranie krwi, więc z nimi muszę rozmawiać, choć napełniają mnie wstrętem. Zero refleksji! Zero wyrzutów sumienia! "To ta staruszka wtargnęła na pasy! Jakie czerwone, jeszcze było żółte!". Pani przywieziona przez policję zrobiła w oddziale ratunkowym awanturę mężczyźnie, którego pół godziny wcześniej przejechała wraz z prowadzoną przez niego za rączkę pięcioletnią córeczką na przejściu dla pieszych, a to oni mieli zielone światło: "Gdzie lazłeś baranie! Ja miałam zieloną strzałkę, a więc pierwszeństwo!"
Głównymi przyczynami wypadków w Polsce nie są szybkość, brawura, alkohol, dziurawe drogi, kiepskie samochody. Głównymi przyczynami są: bezmyślność, skrajna głupota, kretynizm, debilstwo, idiotyzm i durnota kierujących samochodami osobowymi.
Las fotoradarów, ani suszarki w krzaczorach tego nie poprawią. Jedyne, co może wpłynąć na zmniejszenie liczby ofiar na drogach, to zdeterminowana, konsekwentna, organiczna, prawdziwa edukacja od najmłodszych lat. I tu akcja "Gazety" spełnia rolę nie do przecenienia. Jestem wam wdzięczny, że w pierwszym artykule opisaliście nie dresiarza w beemce czy motocyklistę na tylnym kole, ale panią w mercedesie, która zabiła pieszą na przejściu.
Wydaje mi się, że ludzie nadal nie będą znali przepisów, nadal nie będą potrafili zapanować nad pojazdem w sytuacji krytycznej i nadal nic się nie zmieni...
Moim zdaniem każdy na własną rękę po zdaniu egzaminu na prawo jazdy, kiedy już uzna, że "potrafi dobrze jeździć" (bo tak myśli o sobie większość polskich kierowców), powinien wybrać się na swego rodzaju "doszkalanie", które w prawdzie kosztuje kilkaset zł... Ale być może uzmysłowi wielu z kierowców, że do tego, żeby "dobrze jeździć" sporo im (nam) brakuje...
Ja na takie szkolenie mam zamiar się wybrać a 'propos motocykla na początku przyszłego roku... abgar - Sro Sie 12, 2009 14:08 :
Zasadniczo się zgadzam. Jest to prawda z punktu lekarza pracującego w mieście o dużym natęzeniu ruchu. To powoduje określone konsekwencje np: duża ilość wypadków z udziałem pieszych. Poza miastem sądzę, że taka ocena może wygladać zupełnie inaczej.
Skrajny przykład ? Ano na tereniach niezabudowanych wypadków z udziałem tramwajów nie ma .
Dla mnie ostatnio szokująca była informacja, że "kratkowcy" powodują ok.75% wypadków.
Dyskusyjne jest dla mnie stwierdzenie , że nie alkohol a głupota jest przyczyną wypadków choć faktycznie, trzeba być idiotą, żeby jeżdzić po alkoholu. Ja bym to posunął jeszcze dalej. każdego kto spowodował wypadek po pijaku z ofiarami, sądził bym za nieumyślne zabójstwo.
Czego się zresztą spodziewać ? Według badań 80% narodu nie rozumie co czyta a prawie 10% jest analfabetami. Jak zatem mają zrozumieć Kodeks Drogowy ? aftys6 - Sro Sie 12, 2009 14:28 :
Jestem stosunkowo często na miejscu wypadków, robię tam zdjęcia do serwisu. W większości przypadków powodują je " zwykli" uczestnicy ruchu.
Wymusiła kobieta. Widoczność świetna. Warunki bardzo dobre, zero opadów itd, brak drzew na poboczu.
Pewnie myślała że zdąży. Takich wypadków na tej obwodnicy jest dużo, mimo iż skrzyżowania są dobrze oznaczone. Są znaki stopu itd.
Jeden jedyny powód to bezmyślność i zbyt duża pewność i wiara w swoje umiejętności a to gubi. Killu - Sro Sie 12, 2009 14:37 :
I dlatego każdemu przydała by się taka właśnie "szkoła bezpiecznej jazdy" jaka jest pokazywana na TVN turbo... Podejrzewam, że nie tylko uczy, ale także daje do myślenia... Fidel - Sro Sie 12, 2009 16:14 :
Ja miałem okazję odbyć kurs w tej właśnie szkole. Co prawda był to tylko kurs pierwszego stopnia czyli prawidłowe hamowanie autem z ABS w łukach, na śliskim, prawidłowa pozycja za kierownicą, umiejętne posługiwanie się kierownicą itp. Jednak takie coś przydałoby się każdemu kierowcy. Chętnie poszedłbym na coś takeigo dla motocyklistów a najlepiej jakby dawali swoje motocykle Skorpionwr - Sro Sie 12, 2009 22:47 :
Wszyscy zgadzamy się z Kolegą częściowo lub w całości, szkoda tylko, że tego materiału nie będą czytać sprawcy wypadków i kolizji, oni przecież wiedzą wszystko "lepiej" Killu - Sro Sie 12, 2009 23:49 :
Najbardziej uderzyło mnie to, jak ludzie podchodzą do tego, że zabili innego człowieka mówiąc: "sam wlazł mi prosto pod koła baran jeden" (parafrazując oczywiście)... Jeżeli tak jest w rzeczywistości, to chyba empatia jest społeczeństwu zupełnie obca :/
A doszkalanie na motocykle jest - jak najbardziej Trzeba się rozejrzeć w necie i można znaleźć różniste ciekawości na ten temat. Pils - Czw Sie 13, 2009 00:21 :
Na podstawie artykułu nie można budować statystyki. Grupa nie jest reprezentatywna. Równie dobrze można by stwierdzić czytając tylko nasze forum, że wszyscy motocykliści dosiadają Revere lub Devilki. Na SOR trafiają ofiary gdzie energia wyzwolona podczas urazu była niższa. natomiast ofiary wypadków wysoko energetycznych niestety giną na miejscu (drogi poza terenem zabudowanym) i ile jest tych ofiar SOR nie wie. Energia rośnie wraz z kwadratem prędkości. Ja jednak uważam, że prędkość przede wszystkim gubi. Artykuł dobry. Jędrek - Czw Sie 13, 2009 10:26 :
Temat wyjatkowo ważny.Jesli chodzi o wszystko co sie tyczy ruchu drogowego u nas, to myślę, że jesteśmy krajem dzikim, nieprzewidywalnym, pełnym niebezpiecznych nonsensów. Wszystko to nie z powodu siły wyższej a z powodu głąbów, którzy tak za komuny jak i teraz decyduja o sprawach ruchu drogowego, inwestycji, remontów, organizacji czy kontroli ruchu , przepisów ruchu drogowego a nawet , co jest b ważne komentuja wypadki drogowe, robia fałszywe statystyki. Przykład: całe lata słuchamy,, jak nasi ,,stróże" czy kiedyś z milicji tzw obywatelskiej czy teraz, komentują wypadki :.. nie dostosował prędkosci do warunków drogowych". Sami z siebie robimy wariatów drogowych. Ale nikt nie pomyśli , żeby na zakręcie przy stawku , gdzie są ciagle wypadki ustawić bariery energochłonne i uratowac w ten sposób życie policjantki i policjanta , którzy odwozili swojego szefa do domu i w tym stawie wracając, sie utopili. Sprawa z Warszawy sprzed ca 2 lat.Nie wierzę,że będzie kiedyś u nas jak w Skandynawii, niech bedzie przynajmniej jak w Czechach. yacey - Czw Sie 13, 2009 22:55 :
Pan lekarz napisal, co napisal, tylko dlaczego akurat mam w to wierzyc ? Blisko 40 lat prowadze rozne pojazdy i jakos nie podzielam opinii iz to kobiety sa glownymi sprawcami nieszczesc na naszych drogach, co do reszty mozna dyskutowac, tylko co to zmieni iz sobie pogadamy.
Pozdrawiam i szerokosci wszystkim. Killu - Pią Sie 14, 2009 01:48 :
Ja tam sporo jeździłem stopem i muszę przyznać autorowi rację. Może i nad interpretuję jego słowa, jednak wydaje mi się, że owe "kobiety", to także niedzielni kierowcy. Jeżdżą powoli, spokojnie, bez gwałtownych ruchów - wydawało by się utopia! Gdyby nie to, że widzą jedynie to, co jest 5m przed maską w linii prostej! Żadnych kierunkowskazów, znaki nie mają znaczenia, jadą całą szerokością drogi i nie zwracają uwagi kompletnie na nic! 70km/h i zapięty drugi bieg - paranoja! Dla takich nie ma znaczenia, czy masz pierwszeństwo, czy nie, czy włączają się do ruchu, czy przed nimi jest wycięty pas asfaltu o głębokości 15cm! Atakowanie krawężników przy 40km/h to standard! Batman - Pią Sie 14, 2009 02:25 :
Rozmawiałem jakiś czas temu z koleżanką (obecnie 23l). Z rozmowy wynikała moja "załamka" dlaczego panna zdała za pierwszym (co prawda wykupiła dodatkowo 30 (!) godzin jeżdżenia) razem a ja za drugim? Chodzi oczywiście kat B. Co mnie przeraziło? A no to, że po tych dodatkowych 30 godzinach jeżdżenia zdała to prawko i jak gdyby nigdy nic oznajmia mi taki tekst:
"Nie wiem jakim cudem to zdałam. Do tej pory nie wiem jak można za jednym razem dusić pedały nogami, zmieniać biegi i obserwować otoczenie. Na znaki to już w ogóle nie mam czasu. Ale jakoś to będzie". Powiedziałem jej tylko tyle, że nieważne ile będzie miała stażu za kierownicą ja z nią nie wsiadam. I jak do tej pory danego sobie słowa dotrzymuję. yacey - Pią Sie 14, 2009 12:30 :
No coz, pomimo iz kobiety sa "sprawne inaczej" w dziedzinie technicznej, jednak, mimo wszystko, twierdze nadal iz to nie one sa nieszczesciem na naszych drogach. A obiektywnie musze powiedziec, ze znam kilka takich co jezdza lepiej niz nie jeden "miszcz" kierownicy, a na motocyklu czuja sie jak przyslowiowa ryba w wodzie. Killu - Pią Sie 14, 2009 13:45 :
Jasne, że tak! Zgadzam się, że jest mnóstwo kobiet, które zlały by prawie wszystkich, jeżeli nie wszystkich z nas, w każdej dziedzinie motoryzacji i nie tylko...
Niestety ostatnie wypadki (oczywiście w głównej mierze, a nie wyłącznie) jakie miały miejsce na terenie Opolszczyzny spowodowały kobiety! W tym dwa z nich, to wymuszenie pierwszeństwa na motocykliście :/ Smutne, ale prawdziwe Batman - Pią Sie 14, 2009 15:27 :
Dodam tylko, że inna dziewczyna , która miała prawko około tydzień nie ustąpiła miejsca gdy karetka jechała na sygnale i doprowadziła do czołowego zderzenia. Jeden kumpel wyszedł bez szwanku a drugiemu najprawdopodobniej odrywający się dekielek przy wystrzale poduszki połamał twarzoczaszkę. Dziewczyna albo spanikowała ni nie wiedziała co ma zrobić (bardzo szerokie pobocze) albo uważała, że to jej pas i co oni w ogóle tu robią i niech spadają jej z drogi.
Wiadomo, nie chcę uogólniać, ale część kobiet (mężczyzn też tyle tylko, że ci bardziej na zasadzie ja wszędzie mam pierwszeństwo) na to patrzy w systemie zero jedynkowym, chyba nie wyczuwają sytuacji pośrednich jak czas na reakcję, jak czas, w którym jakiś pojazd zbliża się do niej i wreszcie typowe "ka jestem baba za kółkiem i wszyscy spadać z mojej drogi"... sgtcop13 - Pią Sie 14, 2009 19:10 :
Artykuł BATMANA popieram w 100%. Podał rzeczowe statystyki na temat zagadnienia, którym się praktycznie zajmuje. ja czuję się kompetentny, aby go całkowicie poprzeć, bo jestem policjantem od 21 lat, z czego 18 przepracowałem w drogówce, na drodze, a nie za biurkiem. Nie będę powtarzał tego samego, co pisał Batman. Sam miałem zacząć wątek medialnej nagonki na motocyklistów, która jest robiona sztucznie. Batman dokładnie podał główne przyczyny wypadków.
Co do kursów prawa jazdy, rzetelności szkoleń kierowców itp. nie będę się wypowiadał, ale....ale.....ale PROSZę niech każdy z szanownych forumowiczów zastanowi się jaką część kodeksu drogowego dobrze pamięta, ile procent tej księgi pisanej często tekstem nie do strawienia. Dodam tylko, że oprócz kodeksu obowiązują nas np. rozporządzenie o znakach i sygnałach drogowych, rozporządzenie o warunkach technicznych pojazdu i jeszcze wiele innych przepisów. Rażącą większośc tych przepisów należałoby zwinąć w rulon po to, aby....... łatwiej je było włożyć w ....... Ilu z nas jeździło kupę czasu, bez prawa jazdy i nie spowodowało żadnego wypadku.
W czasie jazdy najważniejsze jest MY?LENIE, PRZEWIDYWANIE, ROZS?DEK, WIęKSZY MARGINES BEZPIECZEńSTWA itp. Proszę znaleźć któreś z tych słów w kodeksie drogowym.
Jeszcze tylko odniesienie do uwagi Batmana o nadmiarze znaków drogowych, w tym ograniczeń prędkości. Całkowicie popieram jego zdanie. Ograniczenia prędkości są dla tych, którzy nie potrafią wyciągnąć wniosków widząc rzeźbę terenu, przebieg drogi itp. przyznam się, że znaki ograniczające prędkość w ogóle nie są w moim zainteresowaniu w czasie jazdy. Chyba, że jadę nocą nieznaną drogą, to powracają trochę do moich łask.
wszystkich serdecznie pozdrawiam Killu - Pią Sie 14, 2009 19:26 :
Super, że mamy na forum policjanta! Zgadzam się co do joty! Przede wszystkim myśleć i realnie oceniać to, co się dzieje na drodze, albo co może się stać za chwilę. Bez tego ani rusz. Jeżeli ktoś jedzie motocyklem (i nie tylko) i przestaje myśleć nad tym, co robi powinien zrobić sobie przerwę i powrócić do gry, kiedy umysł na to pozwoli. sgtcop13 - Pią Sie 14, 2009 20:27 :
Oficjalnie wnoszę, aby Batman swój artykuł opublikował na szerszym forum. W jakimś ogólnodostępnym portalu np. Interii itp. Niech to przeczytają ci okłamywanie przez media i wspomagani przez Pana Sokołowskiego z KGP, który nigdy w życiu nawet pewnie nie "wlepił" nawet mandatu Batman - Pią Sie 14, 2009 20:29 :
Wszystko się zgadza:
36 letnia kobieta na prostej drodze po horyzont zawracała i spowodowała wypadek z udziałem motocykla... Czy to już głupota? pietrek - Nie Sie 16, 2009 23:10 :
Ludzie !!! W Niemczech po drogach jeździ nie wiele mniej kobiet od mężczyzn. I tam niema najmniejszej różnicy w zachowaniu tak jednej jak i drugiej płci na drodze. To że baba, wcale nie znaczy że ma gorzej jeździć od chłopa. W naszym popapranym kraju problemem jest nasza mentalność i podejście do nas samych nawzajem. Na drodze brak nam kultury i to niezależnie jadącemu samochodem czy motocyklem . Nie raz miałem przykład jadąc z niemiec do polski. Polski kierowca w niemczech jedzie idealenie , wystarczy tylko że przekroczy granicę i dostaje małpiego rozumu. Nie wiem czy tam chcemy pokazać że nie jesteśmy gorsi od niemców? czy boimy się niemiłosiernie wysokich mandatów? Po przekroczeniu granicy naszego kraju gdzieś zanika w nas człowieczeństwo i na powrót stajemy się motłochem na drodze. Jeżdżę po polskich drogach już dość czasu i napatrzyłem się na głupotę tak starych jak i młodych i niema to znaczenia czy kobieta czy to mężczyzna za kierownicą siedzi. My jeszcze nie nadajemy się żeby jeździć szybkimi autami i motocyklami. A co do statystyk to one nigdy nie pokryją się z rzeczywistością a ta jaka jest każdy widzi. Killu - Nie Sie 16, 2009 23:18 :
Odnosząc się do części z jazdą polaków za granicą i w Polsce... Z całym szacunkiem, ale dawno takich głupot nie czytałem... Za granicą nic się nie zmienia. Oczywiście oprócz tego, że asfalt lepszy... W sumie, to cała infrastruktura drogowa... Batman - Nie Sie 16, 2009 23:38 :
Widać to nie nasza wina. To atmosfera Polski bo sfrustrowani Niemcy zastraszeni własnym prawem, u nas jeżdżą jeszcze gorzej niż my (Polacy w sensie) -> http://www.dziennik.pl/au..._w_Polsce_.html . Oczywiście nie generalizuję - tak samo jak nie twierdzę, że wszystkie kobiety powinny oddać prawko (a tylko malutki margines)... abgar - Nie Wrz 13, 2009 05:25 :
Masz 1000% racji. Przekraczam ograniczenia prędkości/łamię przepis ale tam gdzie mogę zachować ten magiczny margines "życia i zdrowia". 25 lat prawa jazdy i zero wypadków z mojej winy. Zero poszkodowanych pasażerów w prowadzonym przez mnie pojeżdzie. 3 razy lekko uszkodzony pojazd jako poszkodowany. 1 pieszy zginął pod kołami mojego samochodu bo wtargnął po pijaku na jezdnię - do końca życia tego nie zapomnę i nikomu nie życzę. Konał na moich oczach. Przede wszystkim MY?LENIE ! Pozdrawiam.
P.S. A co do kobiet za kółkiem to wyluzujcie i nie generalizujcie. Znam takie, co wielu facetów zagonią w kozi róg. Moja córka wielu z Was by sponiewierała na jezdni lub torze gokartowym - szkolona przez starego od pieluch Bob - Wto Paź 26, 2010 18:20 :
Odświeżam trochę, bo natrafiłem dzisiaj na takiego potencjalnego "mordercę". ;/
zacząłem wyprzedzać Caddy'ka za którym jechałem już wcześniej, wtem gostek gwałtownie odbił w lewo chcąc wyprzedzić samochód któremu siedział na dupie, tyle że ja byłem już na jego wysokości. Nie wiem czy się w ogóle zorientował, że zepchnął mnie ze skarpy przy 80 km/h. Widać, że NTVka ma w sobie coś z OFF road'owej maszyny Ale huk dobijającego przedniego amortyzatora, gdy przebijałem się przez tą miedzę, był chyba słyszalny w promieniu kilkudziesięciu metrów.
Skutki możecie zobaczyć na zdjęciach (nie wiem jak to zrobiłem, ale wypad w grubszy OFF road skończył się bez gleby i na niemałym strachu).
Stałeś się książkową ofiarą matoła, który nie wie po co jest lewe lusterko.
Nie napisałeś, czy sprawca chociaż się zatrzymał. Stawiam 5 do jednego, że dał dyla.... cinek - Sro Paź 27, 2010 08:26 :
On pewnie nawet nie zauważył, że kogoś wyru..ał Killu - Sro Paź 27, 2010 10:14 :
Patrzcie, jak to strasznie brzmi... Klasyczny przypadek zepchnięcia z drogi, klasyczny przypadek wymuszenia pierwszeństwa... Jesteśmy motocyklistami i takie akcje, to dla nas chleb powszedni Może nie aż tak radykalne, ale jak by nie patrzyć podobne akcje mają miejsce prawie codziennie axa - Sro Paź 27, 2010 10:53 :
miałem identyczną sytuację. tylko, że Ty miałeś szczęście że pobocze było w miarę gładkie u mnie tak niestety nie było;/ Gregory - Sro Paź 27, 2010 12:45 :
Dlatego ja zawsze wyprzedzam najszybciej jak to mozliwe. Redukcja i rura, tak aby manewr zajął jak najmniej czasu.
Taką sytuację jaką miał Bob - czyli wyprzedzanie samochodu, który potencjalnie chce wyprzedzić samochód jadący przed nim uważam za najniebezpieczniejszą "odmianę" wyprzedzania. Często gość wyjeżdża na lewy pas, jak ja juz go wyprzedzam. Nie tylko jak jadę na moto, ale jak samochodem, to też.
Pierwszy powód wyjechania: gość jest tak pochłonięty tym, żeby wyprzedzić, że nie patrzy do tyłu i na boki.
Drugi powód wyjechania: "teraz ja hu.u, co mi tu będziesz wyprzedzał, jak ja chce to zrobić" - często nas widza, ale i tak zaczynaja wyprzedzać, bo jest przecież pierwszy.
Często odpuszczam sobie taki manewr. Trudno, wyprzedzę troche później, ale bezpieczniej. Miramar - Sro Paź 27, 2010 15:31 :
Niezła jazda, w tym dołku można było zostawić zęby na kierownicy
Gratulacje za opanowanie. Wiedziałem, że NTV nadaje się na off-road ale że aż tak ARTURO - Sro Paź 27, 2010 15:59 :
Bob 2 lata temu też to "przeżyłem" Na szczęście nie spadłem z asfaltu . Miałem wrażenie jakby pół opony jechało po asfalcie a pół za krawędzią , gdzie był uskok a dalej rów . Przywaliłem do końca manetki moto poszedł jak mógł , wtedy poczułem , że czasami by się przydało ze 120 kuców . Wina ewidentna kierowcy samochodu , że nie patrzy w lusterko zanim zacznie wyprzedzać , ale kto mu to udowodni . Dobrze , że nic ci się nie stało . Ja gdybym wtedy zjechał do rowu to nie wiem . Kawałek dale był mostek na tym rowie
[ Dodano: Sro Paź 27, 2010 16:04 ]
W takich sytuacjach przydaje się pusty wydech Bob - Sro Paź 27, 2010 18:16 :
Nie wierzę w to, że kierowca nie wiedział że za nim jadę, bo od samego Opola przez jedną miejscowość, cały czas jechałem za nim (jakieś 2 km) i wcześniej chciałem wyprzedzić bo się trochę wlókł. Uznałem, że daruję sobie i wyprzedzę na prostym odcinku i najwidoczniej to było błędem. Oczywiście przed wyprzedzaniem spojrzenie w lewe lusterko, już miałem na niższym biegu, samochód jadący z naprzeciwka minął CADDY'ka jadącego przede mną, lewy kierunkowskaz, jeszcze raz lusterko i rura do przodu. Byłem na wysokości jego tylnych drzwi, prędkość 80+ i rośnie, a tu zdążyłem zobaczyć, jak boczny kierunkowskaz mignął (tylny już był za mną) i ostre odbicie na lewy pas. Chciałem nacisnąć na klakson, tyle że odruchowo uniknąłem spotkania z jego drzwiami i tym sposobem znalazłem się na poboczu. Starałem się jakoś wytracić prędkość, ponieważ dalej ciągnęło mnie w lewo, a nie chciałem za mocno skręcić przedniego koła, bo by mi uciekło na żwirze. Kierowca puszki oczywiście "normalnie" wyprzedził jadącego przed nim. Przy samej krawędzi pobocza odpuściłem i skręciłem tak koło w stronę rowu co by mnie nie położyło. To co działo się dalej, nie jestem w stanie za bardzo wytłumaczyć. Wiem tylko, że w głowie tworzył mi się obraz jak zaczynam koziołkować ;/ Jednak ostro balansowałem, czułem że tył leci mi w dół (witać szeroki ślad odsuniętych liści) ale jazda była jak po śniegu, wyginałem się na lewo i prawo, co by się na bok nie wyłożyć. Potem zauważyłem, że na dole jest rów - na szczęście okazał się "tylko" miedzą. Na szczęście z rana trochę pokropiło była ona przesiąknięta, dlatego udało mi się ją przebić. W ostatnim akcie desperacji starałem się ciągnąć przednie koło do góry. Potem to już tylko "kołowanie" na polu. Może po prostu kilka dobrych lat ostrzejszej jazdy z gór w tym pomogło (stąd też miałem mój pierwszy kask, w którym jeździłem na motocyklu - fullface + gogle ). Dopiero patrząc na zdjęcia uświadomiłem sobie, że nie miałem daleko do drzewa ;/ Borys - Sro Paź 27, 2010 18:54 :
Bob, czytajac to ciarki mi po plecach idą.. Od razu przypomniała mi się akcja z dojazdu na tegoroczny zlot, jak w tumanach kurzu zaliczałeś hamowanie na poboczu wyprzedzając tym samym hamującą formację Wtedy to był lajcik przy obecnym wyczynie... Cieszę się, że nic Ci się nie stało, a dla nas wszystkich niech to będzie kolejną nauczką.... Jeszcze więcej pokory i przewidywania!!!
Pozdrawiam! Bob - Sro Paź 27, 2010 19:09 :
hahaha... znaczy się, nie było to hamowanie na poboczu, tylko w środku kolumny Ale szczerze mówiąc, tamta sytuacja jakoś we mnie nie wzbudziła nic niepokojącego, tylko musiałem mocniej przyhamować Borys - Sro Paź 27, 2010 23:50 :
..ja też na najbliższej stacji tylko zmieniłem pampersa i dalej pojechałem już bez stresu