Forum Honda NTV

Ogólne - Wypadek-czyja wina?

emzet16 - Czw Lip 30, 2009 14:06
: Temat postu: Wypadek-czyja wina?
Witam, mam prośbę o opinie na temat wypadku.Mój kolega jechał samochodem w korku i zdecydował się skręcic w lewo. Dał kierunek , wtedy jadący z przeciwka samochód zatrzymał się , żeby go puścić, za nim stanęły jeszcze 3 auta, Kolega skręcił, i gdy był już na pasie pobocza przydzwonił w niego motocykl, który wyprzedził stojące samochody z prawej strony, poboczem. Czy można wyprzedzać poboczem? Niektórzy gliniarze twierdzą że wina kierowcy samochodu, bo nie ustąpił.
SzrotRider - Czw Lip 30, 2009 16:02
:
I pewnie gliniarze tłumaczą wszystko koniecznością zachowania ograniczonego zaufania do przepuszczających pojazdów.

Motocyklista nieprawidłowo wyprzedzał kolumnę pojazdów - ustawa prawo o ruchu drogowym art 24 ust.3 "Kierujący pojazdem jest obowiązany przy wyprzedzaniu przejeżdżać z lewej strony wyprzedzanego pojazdu...".

I jak się skończyła ta historia? Kto, ile i za co dostał mandat?
maurycy - Czw Lip 30, 2009 16:46
:
Miałem podobną sytuację, ktos kogoś puścił, czyli ta osoba wymuusiła pierwszeństwo, ja wyprzedałem z prawej, naszczęście wyhamowałem,

Motocyklista wyprzedzał wbrew prawu, wina kierowcy, który wymusił pierwszeństwo,



Ja iwedzę to w taki sposób
Killu - Czw Lip 30, 2009 18:46
:
Jeżeli był to teren zabudowany i jezdnia miała dwa pasy w jednym kierunku, lub jeżeli był to teren niezabudowany i jezdnia miała trzy pasy ruchu - motocyklista jak i każdy inny uczestnik ruchu mogą wyprzedać prawą stroną. W przeciwnym wypadku wina leży po stronie motocyklisty! Osoba zmieniająca kierunek, lub tor jazdy ma obowiązek upewnienia się czy manewr nie stworzy zagrożenia dla ruchu... Nie mniej jednak, jeżeli motocyklista jechał poboczem, wjeżdżając na jezdnię - włącza się do ruchu... Więc chyba tak, czy inaczej wina motocyklisty! Jeżeli zmieściłby się na jezdni, to inna bajka.
Pils - Czw Lip 30, 2009 19:27
:
kodeks drogowy: To co napisał Killu. Uważam ż e wina motocyklisty
maurycy - Czw Lip 30, 2009 21:32
:
Killu, poza terenem zabudowanym w żadnym wypadku nie można wyprzedzać prawą stroną drogi,



Trzeźwo myślący człowiek bedzię za winą motocyklisty, ale zapewne on dostanie mandat za nieprawidłowy manewr,(odpowiedni się znajdzie).



Zapewne wg prawa wina kierowcy samochodu, sam nie chiałbym ponosić odpoiwedziałności za to, że jakiś "baran" bawi się w przepuszczanie ludzi, i tworzy korek lub wstrzymuje ruch, też bym wyprzedzał, tyle że lewą stroną
Killu - Czw Lip 30, 2009 22:02
:
Polecam lekturę:

http://serwisy.gazeta.pl/..._ZMIESCIMY.html



Jak komuś nie che się czytać całości, to wybiórczo zacytuję:



Czy motocykliści mają prawo przeciskać się w pomiędzy sznurami samochodów stojącymi w korku i czy mogą w ten sposób wyprzedzać? Kto jest winny, jeśli kierowca poruszając się w ramach jednego pasa ruchu, nagle zmieni kierunek (np. omijając dziurę w asfalcie) i zderzy się z wyprzedzającym go motocyklistą?

(...)

Odpowiada podinspektor Krzysztof Burdak, szef sekcji Ruchu Drogowego krakowskiej Komendy Miejskiej Policji:

(...)

,,Uczestnik ruchu może wyprzedzać prawą stroną jeśli porusza się w terenie zabudowanym drogą o dwóch pasach w jednym kierunku i poza miastem, jeśli jedzie drogą o trzech pasach w jednym kierunku".
pitervx - Pią Lip 31, 2009 01:04
:
Po prawej mozna rowniez wyprzedzac jezeli pojazd przed nami skręca w lewo. Z tej kolizji wynika ze wina lezy po stronie kierowcy, ktory nie ustapil pierwszenstwa motocykliscie. Motocyklista jedynie moze w tej sytuacji zostac ukarany mandatem za nieprawidlowe wyprzedzanie. W kolizj nie brały udzialu te 3 stojace auta wiec sie nie bierze je pod uwage przy szukaniu winnego. Winny jest niestety Twój kolega.
sladek - Pią Lip 31, 2009 01:52
:
Wg mnie ewidentnie winny kolizji jest twój kolega gdyż motocykl miał w tej sytuacji pierwszeństwo choćby z tego powodu że był z prawej strony.



Nie znaczy to jednak że motocyklista był bez winny, wyprzedzać poboczem nie wolno .



Co innego jest wyprzedzanie z prawej strony - to wiadomo 2 pasy obszar zabudowany 3 poza obszarem, przy czym ważna jest kodeksowa definicja pasu ruchu.

pas ruchu – każdy z podłużnych pasów jezdni wystarczający do ruchu jednego rzędu pojazdów wielośladowych, oznaczony lub nieoznaczony znakami.

a tu obrazek:

http://www.prawko-kwartnik.info/anima/pas.html



Jeśli policja nie ustaliła winnego na miejscu lub ów winny nie przyjoł mandatu to sprawę rozpatrzy sąd.

Z doświadczenia wiem że w sądzie może zdarzyć się wszytko. Ja na przykład dostałem 30% winy ( bo jechałem za szybko ) a gostek 70% bo wymusił pierszeństwo.

W związku z takim wyrokiem ja otrzymałem tylko 70% należnego odszkodowania z jego oc a on 30% z mojego.



Wg mnie wszystko będzie zależeć od tłumaczenia się motocyklisty

(np. jeśli powie że się zagapił i za późno zauważył stojący samochód i próbując się ratować przed wypadkiem zjechał na pobocze gdzie trafił twojego kolegę ) oraz stopnia wrogości sądu ogólnie do kierowców jednośladów ( jeśli jakiś nasz "kolega" urwał mu z kopa lusterko to winny będzie oczywiście motonita nie zależnie od tłumaczenia ).



Niemniej jednak tak jak pisałem twój znajomy powinien się upewnić że jego manewr nie spowoduje zagrożenia.



EDIT:

A i jeszcze jedna ważna informacja - czy twój kolega skręcił w lewo na oznaczonym skrzyżowaniu ??

Jeśli tak to motocyklista dodatkowo popełnił wykroczenie wyprzedzając na skrzyżowaniu.
emzet16 - Pią Lip 31, 2009 11:52
:
Mandatu nie dostał nikt, bo nikt nie przyjał. Wypadek był na trasie W-wa -Lublin,w okolicach Wiązownej, w każdą stronę jest jeden pas ruchu i około metrowe pobocze,nie było to oznaczone skrzyżowanie. A jaka jest wg. kodeksu definicja pobocza?
sgtcop13 - Sob Sie 01, 2009 00:51
:
Przeczytałem wszystkie fachowe odpowiedzi. Pozwolę sobie zabrać głoś bo z wpadkami miałem do "czynienia" przez 18 lat. Powiem jak stary Żyd "...wszyscy macie rację" Ale tak naprawdę o winie rozstrzygnie sąd. Jest opcja, żę będzie winien jeden uczestnik, albo sąd może orzec współwinę. Nie ulega wątpliwości,żę w opisanym przypadku każdy z uczestników naruszył jakiś przepis. Niestety efekt końcowy zależy od ;

-subiektywnego /czasami/ podejścia do sprawy policjantów załatwiających czynności na miejscu

-relacji uczestników i zeznań świadków

-podejścia do sprawy sądu

- itp itd

Jeśli chodzi o rozstrzygnięcia winy przy wypadkach drogowych to spotkałem się z wieloma "fajnymi" rozstrzygnięciami.

Obu uczestnikom opisanego dzwona życzę sukcesów.
Killu - Sob Sie 01, 2009 01:17
:
W sumie, to kolega ma rację... Na wypadek złożyło się wiele czynników i trudno jest jednoznacznie orzec winę... Moim zdaniem w tym wypadku motonita musi się liczyć, że będzie musiał ostro hamować! Moim zdaniem ostatecznie zapracował sobie na dzwona nadmierną prędkością, rozkojarzeniem, czy czymkolwiek innym... Gdyby cały czas był czujny i jechał wolniej pewnie by wyhamował i nic by się nie stało.
Skorpionwr - Sob Sie 01, 2009 23:31
:
Drodzy moi ja jak już pisałem przejechałem tylko ok 1000000km i widzę, że ciągle popełniam gafy. Są to drobne błędy nie mające wpływu na bezpieczeństwo ale jednak są. Żaden uczestnik ruchu nie może powiedzieć " ja jeżdżę przepisowo " bo błędy popełniamy wszyscy tylko pytanie? czy jest to gafa mało znacząca czy świadomie popełnione wykroczenie drogowe na zasadzie może się uda. Tu kamyk w podwórko policji. Policjant jeżeli chce mieć szacunek społeczeństwa musi myśleć i być inteligentny. Za komentarz mojej myśli niech posłuży przypadek mojego kolegi który uwielbia jazdę rowerem i został ukarany mandatem za nie prawidłowo oświetlony rower, miał dwa migające światła koloru czerwonego zarówno z przodu jak i z tyłu. Niby wszystko zgodnie z przepisami ale ja bym odmówił braku inteligencji policjantowi a jednocześnie mam wielkie życzenie

' oby wszyscy rowerzyści jeździli w nocy tak oświetleni" Do czego zmierzam, wszyscy na drodze powinniśmy uważać na innych i wzajemnie sobie pomagać. Jeżeli nikt nas nie przepuści to przynajmniej w Warszawie gdzie jeżdżę można poczekać na włączenie się do ruch i z godzinę, teraz jeżeli Ktoś jest tak uprzejmy i mnie przepuszcza to staram się włączyć do ruchu jak najszybciej. Ja może ze względu na przejechanych parę kilometrów już parę razy hamowałem w sytuacji takiej jak Twój kolega, a inni pukali się w czoło pokazując co myślą o tym z prawej strony. ale przepisy nie myślą one po prostu są i nie ważne mądre czy głupie my musimy je przestrzegać bo w sytuacji podbramkowej liczą się tylko przepisy a nie ludzka życzliwość.

Waldek
abgar - Pon Sie 10, 2009 21:34
:
Muszę szczerze wyznać, że czytając ten wątek jestem nieco przerażony znajomością Prawa o Ruchu Drogowym wśród niektórych uczestników dyskusji.



1. Trzeba zacząć od tego, co to jest pobocze: "pobocze - część drogi przyległa do jezdni, która może być przeznaczona do ruchu pieszych lub niektórych pojazdów, postoju pojazdów, jazdy wierzchem lub pędzenia zwierząt," ( kodeks drogowy )



Dosyć jasno wynika z tego, że pobocze nie jest pasem ruchu ani dla samochodów ani dla motocykli.



2. Motocyklista nie miał żadnego prawa wyprzedzać z prawej strony stojącego przed nim pojazdu. Miałby tylko w sytuacji gdyby pojazd przed nim skręcał w lewo - a tak nie było. Przecież wystarczy ździebko pomyśleć nad istotą tego przepisu. Na drodze jednopasmowej kierowca skręcający w lewo ( t.j. przecinający przeciwbieżny pas ruchu ), nie ma szans zobaczyć co się dzieje za pojazdem który zatrzymał się pozwalając skręcić.



3. Oznaczone czy nie to było jednak skrzyżowanie i motocyklista miał obowiązek zachować szczególną ostrożność.



Hipotetycznie zakładając: gdyby na skrzyżowaniu np: zasłabł przechodziń ( miałem taki przypadek ) , samochód przed motocyklistą by się zatrzymał, motocyklista wykonując opisany manewr mógł by go rozjechać.



Jest to ewidentna wina motocyklisty. Mało tego. Dowód całkowitego braku mózgu.
sgtcop13 - Pon Sie 10, 2009 23:18
:
Jedno jest pewne, że żadna ze stron kolizji nie chciała spowodować dzwona. Jednakże każdy uczestnik naruszył jakis przepis ustawy prawo o ruchu drogowym. Oczywiście są wykroczenia skutkowe i bezskutkowe itd itp, ....ble, ble, ble... W tym przypadku Sąd może się powołać na zasadę ograniczonego zaufania lub zasadę zachowania szczególnej ostrożności przy wyprzedzaniu lub zmianie kierunku ruchu i........ w końcu może wydać wyrok jaki chce. Oczywiście wyrok będzie bezstronny, niezawisły, sprawiedliwy...
sladek - Wto Sie 11, 2009 01:21
:


Sprawa nie jest oczywista, opis jest skromny i uważam że nie w porządku jest określanie motocyklisty "bez mózgu".



Mi też zdarza się omijać korek na trasie z prawej strony poboczem i wcale nie uważam się za "bez mózga".



Motocyklista mógł przecież turlać się 15km/h i po prostu nie zauważył skręcającego samochodu.
abgar - Wto Sie 11, 2009 03:20
:


Mi również. Rozróźnij "omijanie" i nie wpieprzanie się na pałe na skrzyżowanie od "wyprzedzania" Tzn. jeśli już łamię przepisy to zachowuję czujność jak ważka i ustępują miejsca tym, którzy jadą prawidłowo.
sladek - Wto Sie 11, 2009 19:05
:
eh abgar rozumując po twojemu to jakbym przejechał na czerwonym świetle a wjechał by we mnie kierowca bez zapiętych pasów to on by był winny kolizji bo "W ogóle nie powinien ruszyć bez pasów". Czy nie tak ??



Wiem że starasz się wyciągnąć jakieś logiczne wnioski ale logika nie ma nic wspólnego z przepisami.



Ja po prostu wyobraziłem sobie sytuacje w następujący sposób:

Jadę sobie drogą z szerokim poboczem.

Jakiś gość się zatrzymuje ( przypominam że to jest na trasie warszawa-lublin ) - myślę sobie pewnie skręca w lewo i stąd takie nieoczekiwane zachowanie.

Postanawiam objechać go i 2 czy 3 samochody za nim stojące z prawej strony.

Oczywiście odpowiednio zwalniam i staram się bacznie obserwować drogę.



Gdy już omijam tego pierwszego to nagle buch pojawia się ktoś kogo się nie spodziewałem wcale ( skręcający w lewo ) i dochodzi do kolizji.

Czyli źle oceniłem sytuacje i wyprzedziłem tam gdzie nie powinienem. Nie zmieni to jednak faktu że miałem pierwszeństwo przed samochodem który postanowił skręcić w lewo !! i nie ważne jest czy jechałem na jednym kole, tyłem, rozmawiając przez telefon , bez kasku ( tu wstaw dowolny przepis ) czy poboczem.



Czy jestem winny kolizji ?? pewnie tak

Czy kierowca samochodu jest winny kolizji ?? na pewno



Kto jest bardziej winny ?? Tego nie wiem bo mnie tam nie było.



Mogę oczywiście generalizować tak jak ty i uznać że na pewno winny jest bezmózgi motocyklista.

Nie wyróżniał bym się wtedy zresztą za bardzo bo tak samo uzna pewnie 99% niemotocyklistów w naszym kraju.



Dodatkowo z opisu Emzeta nie wynika prawie nic a na pewno nie jest tam napisane że jakiś debil bez mózgu przycinał 200 poboczem i wyprzedzał wszytko jak leci a a twoja wypowiedź wskazuje że tak właśnie było.



Emzet nie napisał też nigdzie kto miał otrzymać mandat tylko że nikt go nie przyjoł.

Zadał natomiast dość konkretne pytanie a w zasadzie to dwa.

Czy można wyprzedzać poboczem ?? - tu odpowiedź jest jasna nie nie można

Czyja wina ?? - na to pytanie każdy z nas może mieć inne zdanie ale i tak ostateczna decyzja należy do sądu.



Z góry przepraszam za swego rodzaju atakująca formę moich postów ale takich opinii jak Twoja naczytam się pod każdym newsem dotyczącym wypadku motocyklisty w Polsce.

Miałem nadzieje że tu wśród "swoich" mit o bezmózgich warzywnych dawcach nie istnieje - jak widać nie miałem racji.
abgar - Wto Sie 11, 2009 20:22
:


Z opisu sytuacji jasno mi wynika, że to motocyklista przydzwonił w samochód z boku a nie samochód najechał na moto. Wbrew pozorom to kluczowy fakt. Samochód był już na skrzyżowaniu i raczej je już opuszczał.

Art. 25.4. Kierującemu pojazdem zabrania się:

1) wjeżdżania na skrzyżowanie, jeżeli na skrzyżowaniu lub za nim nie ma miejsca do kontynuowania jazdy;


Miejsca raczej nie było o czym się ów motocyklista boleśnie przekonał. Zważ, że w tym przepisie nie ma rozróżnienia co do pierwszeństwa na skrzyżowaniu. Skrzyżowanie niedrożne - nie jedziemy. Jeśli na skrzyżowaniu nastąpi zator, bo TIR się nie wyrabia na skręcie z podporządkowanej to co ? Walniesz w niego bo masz pierwszeństwo ? Nie. Twoje pierwszeństwo w tym momencie nie działa w myśl powyżeszego artykułu.



Jestem jak najdalszy od uważania wszystkich motocyklistów za "warzywa" czy "bezmózgów". Tak samo jak i wszystkich kierowców samochodów ( a grzeszą przeciw motocyklistom nagminnie ! ). Jak wiesz sam jeżdzę na moto i to coraz częściej. Ze względu no dobrą pogodę w zeszłym tygodniu po samej Warszawie zrobiłem ponad 400km. Nie jestem jednak ani motocyklowym ani samochodowym szowinistą. Chcę cało i zdrowo dojechać do celu ( niezależnie od tego czym jadę ) i nie być po drodze uszkodzonym ani przez samochód ani przez moto ani przez rower.

Tak, rower. Rowerzyście wydawało się, że jadąc po ścieżce rowerowej jest królem ulicy. W związku z tym przydzwonił z boku w mój samochód stojący przed pasami. Spowodował szkody na prawie 1000pln. Wezwana przezeń policja szybko udowodniła mu przy pomocy słonego mandatu słusznośc przytoczonego przez mnie art. - może dlatego tak go dobrze pamiętam :)



Niniejszym mój udział w tej dyskusji kończę. Uważam, że motocyklista w tym przypadku był najbardziej winny - nie chciał bym być na jego miejscu niezależnie od wyroku sądu. Mam nadzieję, że jest zdrowy i będzie śmigać.